Wycieczka do Zoo we Wrocławiu i aplikacja Nasz Wrocław

W tym miesiącu Wojtuś i Laura odwiedzili po raz pierwszy wrocławskie ZOO. Wojtuś był z nami w poznańskim ZOO dwa lata temu, ale, co zrozumiałe, mało z tego pamięta. Wydawało mi się, że jest teraz w idealnym wieku, żeby zobaczyć na żywo dzikie zwierzęta, które do pory oglądał tylko na obrazkach. 
Kilka dni przed naszą wyprawą usłyszałam o aplikacji Nasz Wrocław, która zastąpiła Urbancard Premium. Szykowałam się na wydatek 55 zł za bilet dla osoby dorosłej do ZOO, a tu się okazało, że mogę wejść za darmo.
Osoby, które płacą podatek dochodowy we Wrocławiu, mają raz w roku darmowy wstęp do wybranych miejsc. W tym roku to: ZOO, Aquapark i  Hydropolis. Można też wziąć za  darmo udział w meczu WKS Śląsk Wrocław i lekcji jazdy konnej na Partynicach. Zachwycona miałam już wizję, że kolejne dorosłe osoby będą chodziły z Wojtusiem do ZOO a on będzie zadowolony oglądał zwierzęta.
Na dzień naszej wycieczki wybrałam piątek, bo wydawało mi się, że będzie mniej ludzi niż w weekendy. Myliłam się: o godz. 11 do kasy przed nami czekało ze 200 osób. Jako, że mieliśmy aplikację, nie mogliśmy kupić biletu w automacie, i ominąć kolejkę, tylko musieliśmy zgłosić się do kasy głównej. Na szczęście kolejka sprawnie się posuwała i czekaliśmy tylko 17 minut na wejście. 

Na terenie ZOO spacerowało wiele ludzi, głównie rodziny z dziećmi. Wojtuś okazał się mało zainteresowany zwierzętami, zwłaszcza, gdy mógł je oglądać jedynie ze znacznej odległości. Ze względu na pandemię i ilość zwiedzających nie weszliśmy do Afrykarium. Byłam tam, kiedy zostało oddane do zwiedzania, i bardzo mi się podobało. zwłaszcza część poświęcona zwierzętom wodnym. Uznałam to za ciekawy pomysł, bo do tej pory Afryka kojarzyła mi się ze zwierzętami na safari.


Wojtuś maszerując na nogach szybko się zmęczył i żałowaliśmy, że nie zdecydowaliśmy się na wypożyczenie wózka przy wejściu. Koszt to 20 zł a dzieci nie tracą energii przemieszczając się po ZOO. 
Najciekawsze moim zdaniem dla dzieci są krótkie pogadanki edukacyjne i karmienie zwierząt. Wojtuś załapał się jedynie na karmienie żółwi. Karmienia pingwinów nie podejrzeliśmy, bo przy ogrodzeniu stały tłumy żądne najlepszych widoków. Podobały mi się też tablice informacyjne z ciekawostkami.

ZOO to świetne miejsce na spędzenie całego dnia, jeśli chcemy korzystać z dodatkowo płatnych atrakcji czy  restauracji. Dzieci mogą się wykazać pokonując trasę w małpim gaju. Wojtuś miał chęć tam wejść, ale potem nie dałabym go rady stamtąd wyciągnąć, więc go odciągnęłam.
Osobom z małymi dziećmi polecam udanie się do Zwierzyńca. Dzieci mogą tu zobaczyć: kozy, owce, osła czy króliki. Mogą je same nakarmić zakupioną karmą. 



Wojtuś po dwóch godzinach był już tak zmęczony, że nie zwracał uwagi na zwierzęta. Niosłam go na rękach i po drodze zobaczyliśmy jeszcze parę zwierząt. Laura do końca zachowała dobry humor.
Moje wnioski: podążać za bieżącymi zainteresowaniami dziecka. Wojtuś w tym momencie jest nastawiony na ruch i najbardziej lubi pojazdy. Dlatego też podobała mu się nasza wycieczka na Suwalszczyźnie kolejką wąskotorową ( Zdjęcia możecie obejrzeć na instagramie) .
Wybierzemy się jeszcze do ZOO, kiedy podrośnie, i sam będzie potrafił nam wskazać, które zwierzęta go interesują. I kolejny wniosek: zwiedzanie ZOO poza sezonem letnim, chyba, że ktoś lubi przepychanie się w tłumie. 


A Wy byliście ostatnio w ZOO? Jakie macie wrażenia?

Komentarze

Popularne posty