Charlotte - chleb i wino

W Charlotte byłam kilka lat temu  w Warszawie na śniadaniu. W ogródku Charlotte w Krakowie świętowałam lampką wina obronę pracy licencjackiej. Miejsce to dobrze mi się kojarzy. Kiedy dowiedziałam się, że we Wrocławiu też powstało to bistro, zapragnęłam je odwiedzić. Lokal znajduje się przy ul. Świętego Antoniego 2/4 w odnowionym podwórku. W środku można usiąść przy dużym stole, przy pojedynczych stolikach lub przy stolikach barowych. Przy tych ostatnich krzesła są według mnie niewygodne, ciągle się z nich zsuwam.


Za pierwszym razem, kiedy przyszliśmy wieczorem, w środku było sporo wolnych miejsc. Zastanawiałam się nawet, jak to jest z rentownością, czy to miejsce jest znane wrocławianom.  Po południu czy wieczorem można spróbować kanapek na ciepło, sałatek czy zupy - jest ona każdego dnia inna. Wśród deserów są: tarty cytrynowe, fondanty czekoladowe i creme brulee. Zamówiłam tartine Jambon Gruyere na ciepło, za 10 zł. Dostałam dwie grzanki z szynką, serem Gruyere, domowym pesto z rukoli. Była to porcja sycąca głód i smaczna.





Jednakże czułam pewien niedosyt, gdyż Charlotte kojarzy mi się przede wszystkim ze śniadaniami, szukałam więc możliwości, żeby w weekendowe przedpołudnie odwiedzić to miejsce. Taka okazja się w końcu nadarzyła. Zupełnie inna atmosfera panowała niż poprzednim razem, gdy byłam w Charlotte. O 11 rano w niedzielę w środku panował gwar, prawie wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Mi się udało dostrzec krzesło dla siebie. Inni nie mieli takiego szczęścia i stali licząc na to, że ludzie szybko zwolnią miejsca. Obsługa się uwijała, żeby wszystkim jak najsprawniej dostarczyć śniadania. Jej pracę widać w open space, także pracę piekarzy, którzy pieką różne rodzaje pieczywa .





Można zamówić zestawy śniadaniowe, np z jajkiem, omleta albo na przykład pojedynczą kanapkę czy croissanta. Ja zamówiłam śniadanie Charlotte za 15 zł: dostałam zestaw różnego rodzaju pieczywa (kromki, bagietka, croissant), do tego mogłam wybrać dżem i czekoladę i dowolny napój (kawa, herbata, sok). Pieczywa dostałam kilka sztuk, uważam, że całkiem sporą porcję. Trochę musiałam na nie poczekać ( z 15 minut), ale jest to zrozumiałe przy takiej ilości klientów. Było świeże, chrupiące, widać, że niedawno pieczone. Także do dżemu  truskawkowego i białej czekolady nie mam zastrzeżeń (co prawda chciałam dżem malinowy, ale był "zajęty"). Do picia zamówiłam kawę latte, którą dostałam w kubku. Ja nie przywiązuję takiej wagi, w czym piję napoje. Będąc w Charlotte warto, oprócz spróbowania różnego rodzaju pieczywa, zamówić wino - nazwa lokalu przecież wskazuje na to, co jest w nim najlepsze "Charlotte - chleb i wino". Chleby i  dodatki do nich można także zakupić na wynos i poczęstować domowników.






A Wy  byliście w którymś z lokali Charlotte? 

Komentarze

Popularne posty